wtorek, 1 stycznia 2013

..

Nie lubię podsumowań.
Bo niosą ze sobą wspomnienia o wszystkim - zapomnianym, dobrym, wstydliwym, odległym i całkiem przyjemnym.. Ale wtedy własnie zdaję sobie sprawę, jak długi był miniony rok. Zdecydowanie najdłuższy z dotychczasowych. I nie zabrakło żadnego z kolorów tęczy, żadnego odcienia szarości. Przygnębienie, strach, wręcz przerażenie, ból, szpital, pożegnania, wybory decydujące o przyszłości - tej najbliższej, ale i znacznie odległej, palenie mostów, łzy i rezygnacja.
A po przeciwnej stronie radość, mnóstwo radości, szaleństwa, uśmiechów kierowanych do przechodniów, nadzieja, która nigdy nie odeszła, powroty, nowe znajomości, nowe wyzwania, nowe doznania, zachwyt pięknem, praca, wolność, usamodzielnienie się, matura, studia, przyjaciele, a z nimi godziny rozmów i śmiech aż do bólu. 
Zmieniłam się. Jestem bardziej pewna siebie. Wiem, czego chcę. Kilka wydarzeń minionego roku sprawiło, że niektóre rzeczy już nigdy nie będą takie, jak wcześniej, nie ma do nich powrotu. Ale otworzyły się też drzwi do nieznanych mi dotąd możliwości. Te z kolei, pozostaną już otwarte.
Były momenty, kiedy nie odważyłabym się tego powiedzieć.. Ale bilans wychodzi na plus, zatem - to był dobry rok.



2 komentarze: